niedziela, 20 marca 2016

Gangster (2012) - recenzja

Share it Please
Grzeczne bezprawie.

Gangster (Lawless) z 2012 to film, który chciałem obejrzeć, bo miał klimatyczny trailer dziejący się pomiędzy dużą ilością twardych mężczyzn naraz i jakże bardzo westernowski klimat. A raczej jakichś brudnych popłuczyn po westernie. Świetnie. Brzmi świetnie. Potem przeczytałem, że scenariusz powstał dzięki Nickowi Cave'owi i zobaczyłem Toma Hardy'ego w obsadzie i postanowiłem produkcję ujrzeć.

W skrócie. Film dzieje się w epoce Wielkiego Kryzysu w USA. Jest smętnie, brudno i smutno, a do tego swojsko. W Stanach panuje prohibicja, świat jest ubrany w brązy i szarości, a ludzkie uśmiechy głównie pojawiają się przy okazji kpiny, a nie radości. To świat twardych ludzi.

Tutaj poznajemy trójkę super-fajnych, warzących nielegalnie bimber braci Boundurant. Ktoś to musi robić, więc wszyscy są szczęśliwi do czasu, aż przyjeżdża do miasta "zły" "szeryf", który w imię sprawiedliwości będzie psychopatą i zaprowadzi swój nieuczciwy porządek. Łapówki, albo wpierdol. No i bracia się postawią, tylko mają jeszcze taki problem, że najmłodszy z nich jest trochę lekkomyślny (gówniarz jeszcze). Cały film, to głównie to, jak młodszy przeciąga strunę, starsi spuszczają wpierdol, a Tom Hardy jest tak twardy, jak jego nazwisko - no i "szeryf" jest szalenie zły.

Historia jest ciekawa i film się bardzo przyjemnie ogląda. Całość się w zasadzie sama prowadzi przed nami. Obejrzałem do końca produkcję z przyjemnością. Lubię takie filmy - takie, przy których nie przychodzi mi na myśl się zastanawiać, czy mam ochotę go dalej widzieć. Całość wygląda pięknie i jest ciekawa. Brawa dla reżysera i kamerzysty. Historia się prawie trzyma kupy i po prostu jest wporzo. Szczególnie postacie Hardy'ego i Pearce'a błyszczą w tym filmie, choć pierwszy tylko charka, a drugi jest tylko złowieszczo obłąkany. Shia gra dobrze - jest irytujący, jako postać. Reszta jest ok.

Ciekawą koncepcja jest ta biedna "gangsterka". Tutaj gangsterami nie są wielkie szychy we frakach, tylko brudni, zwykli i prawdziwi (no może trochę przerysowani) ludzie. Duży plus. Jest bardzo twardo. Świetny jest mój ukochany Gary Oldman, który gra... 2 minuty. Dostajemy historię, jak trochę źli, nielegalni dobrzy się stawiają legalnemu złemu. Będzie wojna. Całość filmu dzieje się daleko poza wypudrowanym miastem i Wielką Ameryką Wielkiego Kryzysu. Na zadupiu, gdzie jest ciemno i brzydko i ludzie muszą sobie sami radzić, aby przetrwać.

Film miał wszelakie predyspozycje na bycie wybitnym, ale nie jest takim. Dlaczego?

Po pierwsze całość wydaje się zbyt płytka. Nie ma czegoś, co by w tej historii urwało jaja. Niektóre sytuacje rozmieniono na "żarciki", co nie sprzyja całości bym rzekł. Ot, tak ciekawa i dobrze zrealizowana historia o pięknych zdjęciach, ale bez czegoś, co by wgniotło w fotel.

Po drugie koniec, to moim zdaniem jakaś porażka. Uciąłbym go w dość oczywistym momencie (dwa bracia w ciemnym "tunelu" mostu). Na pewno film by zyskał. Tak czy siak, to bardzo dobra produkcja, która wabi swoją realizacją, pięknymi zdjęciami, dobrą grą aktorską i ciekawymi postaciami. Tak jakby wszystko jest na swoim miejscu, tylko zabrakło tego małego czegoś, aby film stał się wybitny.

Co nie zmienia faktu, że przecież to nie jest obelga, tylko komplement. Pewnie za parę lat chętnie obejrzę drugi raz. To dobra i godna produkcja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Blogroll

About