sobota, 27 czerwca 2015

Dlaczego Jurassic World robi nas w balona!?

Share it Please
Dinozaury są już za mało fajne. Trzeba je zrobić jakoś fajniejsze. Najpierw możemy zrobić Super-Dinozaura, który ogarnia rzeczywistość i o ile Cię nie zje, to może zagra z Tobą w szachy. Potem dodamy nowego Indianę Jonesa, który trenuje raptory. Dajmy też rozmach temu wszystkiemu, czyli dużo napieprzania. No i koniecznie umaczajmy to w sosie starego JP. Ludzie lubią to, co znają. Powinno zadziałać.
No nie działa (ale miliony zarabia).

Czyli o tym, dlaczego nowy Jurrasic World obraża widza i dlaczego powinno Ci być z tego powodu przykro.

Gdy w 1993 do kin wchodził Jurassic Park, ludzie mocno się zajawili. Film pozamiatał box office i stał się ikoniczny. Do dziś ludzie malują Wranglery na wzór tych samochodów z filmu. Do tej pory wiedzą, że gdy idzie T-rex, to woda się trzęsie w szklance. Do tej pory pamiętamy moment, gdy główni bohaterowie po raz pierwszy ujrzeli dinozaury. Przeżywali oni wtedy nieskończony zachwyt i pamiętam, że my razem z nimi również.

To jest ta magia kina, która powinna być sednem większości produkcji – a już na pewno tych największych. Zapadające sceny w pamięć, uczucie immersji, zżycie się z bohaterami, rzeczywistość nie z naszej rzeczywistości. Niewątpliwie produkcja Stevena Spielberga jest wyjątkowa i bez specjalnej gloryfikacji z racji takiego, a nie innego imienia i nazwiska reżysera mogę oddać sprawiedliwość pierwszej części – była ona wyjątkowa (choć nie jest filmem idealnym). Rozpalała wyobraźnie, była monumentalna, zachwycała . Muzyka i ujęcia, gdy bohaterowie po raz pierwszy wlatują na wyspę dinozaurów są tak charakterystyczne, że Twoja szczęka opada – wiesz, że kino Cię zachwyca. Wiesz, że przeżywasz prawdziwe emocje razem z bohaterami. Wiesz, że to jest kino, które chcesz oglądać. A później jest tylko lepiej.


Jurassic Park zachwycał.
Po seansie tego nowego parku wyszedłem z kina zdegustowany. Gdzie cała magia? Gdzie sens? Gdzie zachwyt z powodu kolejnego filmu o dinozaurach?! No były dinozaury i sporo akcji, nawet nieźle skrojonej. Ale magii to w tym nie było żadnej.

Myśl jest taka, że Jurassic World jest filmem akcji średnio umiejętnie skrojonym, czy raczej skrojonym wedle pewnego współczesnego szablonu blockbusterowego, w dodatku bez większego polotu. No więc tak - pokażemy przerażającego dinozaura, trochę autoironii, trochę ujęć ze starego JP - może ludzie pomyślą, że to znów ten  JP z 93, fajny bohater i o ja...trenowane raptory, wielka i groźna hybryda tyranozaura i meduzy i raptora, no i może t-rex... tak! Przepis jest, tylko składniki się nie kleją albo całość jest źle przyrządzona. Zostało to wszystko połączone, ale nic z tego nie ma. I to jest problem numer jeden.

Pierwszy film miał wspaniałą i mądrą historię – choć prostą. Człowieka czekała nauczka od Natury. Igrał z nią i został skarcony. A do tego był produkcją, która zachwycała – kinowym killerem, który sprawiał, że widz wiedział, za co zapłacił. Widz był zabrany do rzeczywistości z marzeń. Faktycznie tam byliśmy i to było niesamowite doznanie w każdym aspekcie.

Tutaj jest przepis, który średnio działa. Wieje nudą. Nic nie zachwyca. Wiecie co uważam zawiodło? Że to miał być film o dinozaurach, tymczasem na nasze życzenie jest to kolejny film o nas. Dinozaury są tam malutkie, w tle. Brakuje zachwytu. Nikogo nie interesują. Nie ma odkrycia. Przyglądamy się generalnie sobie i siebie analizujemy (postawiliśmy się w roli Boga wobec przyrody i z naszymi demonami przeglądamy się w lustrze - znów patrzymy na siebie). Skupiamy się na naszej postawie i na tym, co wydaje nam się byłoby fajne. Trenowane raptory nie zachwycają, wielki mutant nie sieje strachu - jest ludzki. Wydarliśmy z siebie naszą pokorę wobec Natury. Z dinozaurów zrobiliśmy tresowane psy. Tracąc pokorę tracimy emocje. Tracimy niepokój, który pozwalał nam żyć. Bo Natura zawsze byłą od nas większa, a tutaj ją olaliśmy. I owszem. Niby dinozaury są dalej straszne, ale generalnie nie służą do podziwiania, a jedynie do siania strachu rodem z chujowym horrorów. Tutaj krew, tu coś zje, tu trochę wybuchu. Kpina, a nie zachwyt. To film o akcji i o nas. Nie ma miejsca na zachwyt, ani na przygodę. 

JW - Nawet dzieciaki mają w tyłku te dinusie.

Druga rzecz, która łączy się z pierwszą jest tak, że cały film chociaż nie stara się nawet być czymś fajnym, to stara się nawiązać do pierwszej części, która sprawiła w 1993, że przeżywaliśmy wspaniałe emocje. W końcu znów są Jeepy Wranglery i te same miejsca. Wyjątkowo T-Rex jest jakby tak samo wspaniały, jak w pierwszej części – jakbyśmy widzieli starego znajomego. I smutne jest to, bo ten sentyment tylko uwypukla wszystkie te elementy nowego filmu, których ten nie posiada. Niemalże wprost mówi nam, jak jesteśmy zrobieni w balona. Po co przyszliśmy do kina i czego nie dostaliśmy. Dość szybko przestajesz traktować Jurassic World poważnie i zaczynasz się śmiać, bo nic więcej nie możesz. Rozrywka jakaś to jest, tylko po co?

JP1 to była brama do wspaniałej rzeczywistości.
No i technikalia. Już pomijając fabułę i jej rolę w naszym odbiorze. Każdy temat można ciekawie przedstawić, ale tutaj nawet na to nie ma miejsca. W JP z 93 był kunszt. Tutaj jest tylko rzemieślnicza poprawność.

Generalnie myśl jest taka, że pierwszy Jurassic Park tylko zyskuje przy spotkaniu z Jurassic World. Że go  z chęcią obejrzałem, jako detoks po Jurassic World. Na stary Jurassic Park składa się duża doza zachwytu, lekcja pokory wobec natury, świetna realizacja filmu i te wszystkie straszne sceny, kiedy dopada Cię gęsia skórka (raptory w kuchni, t-rex na dżipach). Ma trochę mankamentów, jest popowym filmem familijnym, ale jego realizacja jest piękna. Ten nowy jest pusty i bazuje tylko na naszym sentymencie, czyli generalnie wykorzystuje nas, nasze wspomnienia i portfele, nie dając nic w zamian. Nowy Mad Max to samo robił, ale dostaliśmy bardzo dużo od niego. Tutaj jest tylko rzemieślnicza przeciętna produkcja.

JW działa tylko na sentymencie i jest sztuczny, jak dmuchana lala wobec prawdziwej kobiety.

I powiem Wam, że myślę, że to trochę nasza wina. Dostajemy to, czego chcemy. Prostej rozrywki, akcji, mniej przemyśleń, niższych progów wiekowych, aby filmy lepiej się sprzedały. Magia kina zrobiła się cebulacka, a płacąc pieniądze za ten nowy Jurassic World możemy się trochę czuć wystrychnięci na dudka na własne życzenie. Ja tam obejrzałem już w domu stary Jurassic Park i niezależnie od sentymentu, widzę o ile lepszym ten film jest. Pozwala nawet na małym ekranie znów przeżywać emocje i zachwycać się dinozaurami, a nie jakimiś udziwnieniami. Tymczasem Jurassic World nie zachwyca, tylko sprawia, jak zwodnicze jest ciągłe aroganckie pragnienie biegu za więcej, szybciej, mocniej.

Prawdziwe dinozaury są wystarczająco cool.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Blogroll

About